Czy zdarzało Wam się czasem dociekać „drugiego dna” w zachowaniach Waszych bliskich, czy znajomych? Na przykład kiedy kolega, o którym wiecie, że ma problemy finansowe niemalże demonstracyjnie „szastał pieniędzmi”? Czy stanęliście kiedyś w osłupieniu kiedy koleżanka, której ukradziono samochód przekonywała, że spacery są lepsze dla zdrowia i środowiska, tak jakby niemalże chciała Wam powiedzieć, że dobrze się stało? A może sami pamiętacie takie sytuacje kiedy obwinialiście kogoś za coś, co sami zawaliliście, czy impulsywnie kupiliście niepotrzebną rzecz na promocji, a po fakcie szukaliście powodów, aby przekonać samych siebie, że była to dobra decyzja bo „w sumie to mi się to przyda”?
Takie z pozoru nieracjonalne zachowania spowodowane są tzw. psychologicznymi mechanizmami obronnymi. Mechanizmy te dotyczą każdego człowieka i pomagają nam radzić sobie z trudną rzeczywistością – zmniejszają lęk i poczucie winy oraz pomagają zachować stabilną samoocenę. Takie nieświadome zniekształcanie oceny danej sytuacji z jednej strony pomaga zachować równowagę psychiczną, ale z drugiej, jeśli te mechanizmy są zbyt silne i utrwalone mogą powodować cierpienie, fobie, zaburzenia lękowe, czy utrudniać dostrzeganie, a więc i rozwiazywanie problemów – tak jak w przypadku osób uzależnionych.
Potocznie mówi się, że człowiek uzależniony ostatni dowiaduje się o swoim problemie. Pomimo niepokojących objawów jak ciągi picia, czy brania, pomimo mnożących się z powodu grania hazardowego długów, czy kolejnych urwanych filmów, pomimo uwag ze strony przyjaciół, pomimo tego, że z powodu uzależnienia od substancji lub czynności traci pracę, zdrowie, czy rodzinę – żyje w przekonaniu, że nie jest sprawcą swoich kłopotów lub w ogóle ich nie dostrzega.
Jak to się dzieje?
Niezależnie od tego, czy mówimy o osobie uzależnionej od substancji psychoaktywnej (alkohol, leki, narkotyki…), czy od zachowania (hazard, seks, zakupy…) nieświadomy mechanizm psychologiczny jest taki sam.
Substancja (czy zachowanie) koi trudne emocje i stany – cierpienie, lęk, złość, wstyd, samotność, zapełnia pustkę, rozładowuje stres i napięcie, dostarcza przyjemnych doznań. Staje się ważna, wraz z rozwojem uzależnienia – coraz ważniejsza. Uzależniony używa jej coraz więcej i coraz częściej. Staje się ważniejsza od przyjaciół, zainteresowań, rodziny, pracy, zdrowia – więc pojawiają się w tych obszarach straty i nieprzyjemne konsekwencje – utrata zatrudnienia, odejście partnera, czy problemy zdrowotne. Czemu uzależniony ich nie zauważa i nie łączy z nadużywaniem substancji?
Bo uświadomienie sobie problemu wiązałoby się z koniecznością wprowadzenia zmian – rezygnacją z substancji, która stała się jedynym „lekiem”, „ratunkiem”, „przyjacielem”. Trzeba by spojrzeć prawdzie w oczy, przyjrzeć się odpowiedzialności za swoje problemy i porażki; znowu poczuć to nieznośne cierpienie, lęk, złość, samotność, pustkę, stres i napięcie; poczuć to czego tak bardzo chce się uniknąć.
Osoba uzależniona robi nieświadomie zatem wszystko, by zapewnić sobie komfort trwania w nałogu – znajduje powody by pić, brać, grać… i usprawiedliwienia przykrych konsekwencji.
Jak osoba uzależniona reaguje jeśli jest konfrontowana z problemem? Na poziomie emocjonalnym jest to często rozdrażnienie, złość, a nawet agresja, zwykle też próba uniknięcia rozmowy i zmiana tematu, obśmiewanie, bagatelizowanie sytuacji przed innymi, a przede wszystkim przed samym sobą:
„Biorę bo nikt mnie nie rozumie, gdybym tylko miał prawdziwego przyjaciela…”;
„Piję przez problemy w pracy, szef ciągle się mnie czepia”;
„Przecież potrafię nie pić dwa miesiące – nie jestem alkoholikiem”;
„Nie mam problemu z narkotykami, jakbym chciał to bym przestał, ale przecież nic złego się nie dzieje”;
„Uzależnienie? Mnie to nie grozi”;
„Gram, żeby się dorobić, wtedy dam mojej rodzinie wszystko i wszystkie problemy się rozwiążą”;
„Nie chciałem, ale namówili mnie – to ich wina”;
„Ona zawsze chce mnie wkurzyć, a potem dziwi się, że musiałem się napić”;
„Tylko raz wylądowałem przez to w szpitalu, nie ma co dramatyzować”;
„Piję dużo piwa, bo zapobiega kamicy nerkowej”.
Konsekwencją życia w tej iluzji jest zagubienie, odcięcie od emocji, a więc i swojej tożsamości. Uzależniony łamie własne zasady moralne, sprzeniewierza się wartościom, traci to co ważne, ale nie chce dopuścić do siebie takiej myśli. Momenty refleksji okupione poczuciem winy, wstydem i lękiem wzbudzają znów silną chęć odreagowania poprzez wypicie alkoholu, wzięcie narkotyku, czy grę hazardową. Takie zachowanie ponownie wzmacnia mechanizmy obronne pogłębiając uzależnienie, a błędne koło toczy się dalej.
Na mityngach Anonimowych Alkoholików można usłyszeć o tym, że osoba uzależniona musi „upaść na dno”, aby wyjść z choroby. To „dno” oznacza moment w życiu, w którym sytuacja jest tak poważna, że nie da się już dłużej oszukiwać samego siebie. Jest to głęboki kryzys, dzięki któremu uzależniony staje twarzą w twarz z problemem i jest gotowy zacząć odbudowywać swój świat.
Na terapię osoby uzależnione zgłaszają się z różnych powodów i z różną motywacją do zmiany. Jednym z celów terapii jest… odnalezienie prawdy, czyli tzw. rozbrojenie mechanizmów obronnych i poznanie siebie. Jest to jednocześnie bolesny i uwalniający proces, który w połączeniu z nauką radzenia sobie z trudnymi emocjami i utrzymywania trzeźwości daje możliwości i narzędzia do tego, by w sposób świadomy i satysfakcjonujący kierować swoim życiem.